poniedziałek, 7 stycznia 2013

Mieszkańcy

Nowy rok, jakiś taki nie zimowy.. Każdego pierwszego dnia stycznia otwieram kopertę i czytam list, który napisałam dokładnie rok temu, robie tak od 2001 roku, także mam tych listów sporo. Piszę w nich o przeżyciach w danym roku, podsumowuję co się wydarzyło dobrego i złego.. Fajna sprawa, wiem przynajmniej, że mi to nie zniknie tak jak może się stać z wirtualnym pamiętnikiem ( jak się z resztą już zdarzyło). Tak czy siak, lubię sobie porównywać te listy do siebie, z roku na rok widać różnicę w myśleniu.. ;) Ostatnio kuzynka poprosiła mnie o pomoc w napisaniu pracy z bioetyki, zaglądnęłam więc w moje notatki z filozofii, szukałam, czytałam, wspominałam... Jedno co mnie przeraziło to to, że tak mało pamiętam z wiedzy jaką wtedy posiadałam, ja chyba mam jakiś wadliwy mózg, bo na prawde tak wiele mi z głowy ucieka.. Natomiast drugie co mi wpadło na myśl to to, że studiowanie tej całej filozofii odbiło się na mnie pod względem podejścia do życia ( niestety nie pod względem zapamiętania teorii wszelakich filozofów..) Teraz, gdy jestem tu gdzie jestem, a czuję się bardziej " na ziemi", to do tej pory walcze wewnętrznie z niektórymi narzucanymi schematami, i nie potrafie rozmawiać z wszystkimi ludźmi.. może i potrafię, ale męczą mnie i irytują swoim stylem bycia. Na przykład, do tej pory mam w sobie taką wewnętrzną walkę z modą, tak z modą... Czasem znajduję się wśród super ubranych dziewczyn, które co chwile mają jakiegoś nowego ciucha, i jakoś nim siebie wyrażają, ale czasem przypominam sobie moją promotorkę, która już na zawsze zostanie w mojej pamięci jako wyjątkowa osoba, z tego względu, że wydawała się kompletnie wolna od wszelkich łańcuchów. Jeździła starym składakiem paląc przy tym peta, miała włosy roztrzepane na wszystkie strony, ubrana była kompletnie niemodnie, tzn stare, niefirmowe adidasy, przydługawe swetry, i zawsze spodnie.. Na moją obronę przyszła i wyglądała jak zwykle prócz tego, że założyła spódnicę w kratkę i sandały, hehe pozytywnie na prawdę.. Do tego była bardzo mądrą kobietą! feministka, z wielką pewnością siebie, takie przynajmniej sprawiała wrażenie. Podziwiam tą kobietę w pewnym stopniu, i sama nie przywiązuję wagi do mody prawie wcale, ale też lubię dobrze wyglądać, tak po swojemu, i lubię mieć coś nowego, ale nie lubię gadać o ciuchach, butach, torebkach,nowinkach, kompletnie mnie to nie interesuję, i takie dziewczyny omijam szerokim łukiem. Omijam również takich ludzi, których przerastają takie sytuacje jak np kolokwium, albo egzamin, którzy są tacy... schematyczni, rzeczowi.. nie wiem jak ich nazwać, a są tacy ludzie cholera. Dawniej myślałam, że wszyscy mają jakąś głębie, i małego filozofa w sobie, że analizują swoje zachowanie, starają się być lepsi dla drugiego, ale jednak nie.. Jednak są tacy, którzy żyją z dnia na dzień, nie patrzą na innych i wszystko jest dla nich takie... oczywiste. Takich ludzi doskonale odzwierciedla wiersz J.Tuwima, który zapodam na sam koniec. Teraz jestem tu, studiuję pielęgniarstwo, spotykam się z cierpieniem ludzkim, i wiem, że samym dobrym, optymistycznym słowem człowieka się nie uleczy, i że sa takie sytuacje w których nie wystarczy powiedzieć " jakoś to będzie, trzeba odnaleźć się w każdej sytuacji", ( czego nauczyła mnie filozofia) Żeby to zobrazować mogę przytoczyć przykład z życia wzięty. Będąc na praktykach na chirurgii, był pewien pan, którego przywieźliśmy po operacji do sali wybudzeń. Każdy taki pacjent jest podłączony do monitora, który mierzy parametry życiowe. U niektórych po operacjach, zabiegach wszystko było mnw w porządku, ale u niektórych pojawiały się dolegliwości, np nudności, wysokie lub niskie ciśnienie, przyspieszone tętno, dreszcze, no i ból oczywiście itd. Temu Panu było strasznie zimno, miał dreszcze, i coś go tam bolało, juz niepamiętam. Gdy tak chodziłam po salach i sprawdzałam kto jak się czuję, on cały się trząsł pod stertą kocy i mowi do mnie, że boli go, ja wtedy pomyślałam, że dostał już coś, więc pewnie tak musi być, że ma boleć, i mówie do niego coś w stylu, że musi to przejść, że niedługo ból minie. Po jakimś czasie znowu tam przyszłam, i widzę, że pielęgniarka daje mu leki do kroplówki i mówi " boli pana? dobrze, już podajemy leki, zaraz przejdzie" Pomyślałam cholera, mogłam to zgłosić, a pomyślałam właśnie tak jak pomyślałam, schematycznie. Wtedy dotarła do mnie powaga sytuacji, że człowiek cierpiał, rosły, wielki chłop, bardzo sympatyczny, ale cierpiał. Wiem, że dopiero się uczę, mi i tak leków podawać nie wolno, ale mimo wszystko.. Zrozumiałam wtedy, że czasem są takie sytuacje, które człowieka przerastają, w których nie jest sobą, i własnie z takimi ludźmi będę kiedyś pracowała. Przede mną długa droga, wiem to.. od lutego praktyki, teraz sesja. Mam aktualnie w domu chorego domownika Hektora, mojego psa, który ma już 13 lat, stawy mu siadają, od kilku dni chodzi w nocy po całym domu i spać nie może, zrobi kupe nieświadomie pod siebie, także jest nieciekawie jednym słowem.. ale nie mam zamiaru panikować, to jest starość, i wiem, że teraz będzie już tylko gorzej, ale chce z nim być, po prostu być.
Poza tym marzy mi się mieć prawdziwych przyjaciół od serca tak za 10 lat, którzy wpadają do nas bez zapowiedzi, ja częstuję ich ciasteczkiem z metalowej puszki jak Bukietowa, nalewam herbatki, kawki, rozmawiamy, ale nie o pieniądzach, po prostu o życiu, szczerzy, nie udający jak to u nas wszystko nie jest super. A teraz z czasem widze, że ludzie naokoło się zmieniają, zaczynają gadki od pracy od tego kto jaką ma nową fuchę, jak wykombinował , że ma kolejną 1 przed trzema zerami. Ci znajomi są tacy.. materialni cholera. Pieniądze zmieniają człowieka, kiedyś ten temat był taki odległy, myślelismy gdzie tu iść razem na miasto, napić się piwka, gdzie wyjechać razem na wakacje, a teraz spotykamy się i rozmawiamy jak by tu nam się żyło lepiej.. brac kredyt czy nie? zmienić prace czy nie? zrobić dziecko teraz czy nie? Cholera, dorosłość mnie dogania...

" Mieszkańcy"

Straszne mieszkania. W strasznych mieszkaniach
Strasznie mieszkają straszni mieszczanie.
Pleśnią i kopciem pełznie po ścianach
Zgroza zimowa, ciemne konanie.

Od rana bełkot. Bełkocą, bredzą,
Że deszcz, że drogo, że to, że tamto.
Trochę pochodzą, trochę posiedzą,
I wszystko widmo. I wszystko fantom.

Sprawdzą godzinę, sprawdzą kieszenie,
Krawacik musną, klapy obciągną
I godnym krokiem z mieszkań - na ziemię,
Taką wiadomą, taką okrągłą.

I oto idą, zapięci szczelnie,
Patrzą na prawo, patrzą na lewo.
A patrząc - widzą wszystko oddzielnie
Że dom... że Stasiek... że koń... że drzewo...

Jak ciasto biorą gazety w palce
I żują, żują na papkę pulchną,
Aż papierowym wzdęte zakalcem,
Wypchane głowy grubo im puchną.

I znowu mówią, że Ford... że kino...
Że Bóg... że Rosja... radio, sport, wojna...
Warstwami rośnie brednia potworna,
I w dżungli zdarzeń widmami płyną.

Głowę rozdętą i coraz cięższą
Ku wieczorowi ślepo zwieszają.
Pod łóżka włażą, złodzieja węszą,
Łbem o nocniki chłodne trącając.

I znowu sprawdzą kieszonki, kwitki,
Spodnie na tyłkach zacerowane,
Własność wielebną, święte nabytki,
Swoje, wyłączne, zapracowane.

Potem się modlą: "od nagłej śmierci...
...od wojny... głodu... odpoczywanie"
I zasypiają z mordą na piersi
W strasznych mieszkaniach straszni mieszczanie.

4 komentarze:

  1. Maju..podoba mi się Twoja naturalność i szczerość. Beztroska i takie właśnie rozumienie świata. Nie będę peplać gadek w stylu "jeszcze zrozumiesz", bo każdy ma swoje problemy i swoje życie, czasem trzeba się tylko wczuwać w czyjeś. Nie złość się na mnie, ale czasem jestem zła, kiedy tak piszesz, że wszyscy gadają o pieniądzach, autach, kredytach, dzieciach. Wszyscy o tym rozmawiają, a Ty nie, przynajmniej się starasz. I to brzmi wszystko tak nieskazitelnie, tak czysto w tym wszystkim wychodzisz, że przecież pieniądze, samochody, kredyty to nie Twoja działka, bo Ty czerpiesz z życia to, co ważne. Ważne jest wyjście ze znajomymi na piwko, wyjazd itd. Tylko, że niektórzy walczą o to, żeby mieć właśnie te pieniążki, na te wyjazdy i na piwko - to potem, ale też na podstawowe rzeczy. Każdy w którymś momencie gorzknieje, kiedy dopada go dorosłość i PRZYMUS planowania, rozmyślania na temat kasy, bo bez tego może wylądować w za przeproszeniem gównianym miejscu. Nie odbieraj tego źle, nigdy Ci tego nie życzyłam, żebyś 'się przekonała", żebyś "zobaczyła jaki świat jest skurwysyński", bo może wtedy Ci się oczy otworzą. Może dlatego jesteś taką fajną Mają, a nie inną.Ale miej świadomość, że niektórzy wpadają właśnie w te sidła dorosłości, choć tego nie chcą. Zostają 'mieszkańcami', co to o autach, Rosji i kasie. Miej Maju świadomość, że jesteś we wspaniałej sytuacji życiowej, dziękuj rodzicom i panu B. Bo choć każdy z nas jako dzieciak marzył o dorosłości, to jest to najbardziej gorzka czekolada, jaka dana jest do skosztowania człowiekowi.

    OdpowiedzUsuń
  2. No wiem Ula, dlatego na końcu dopisalam "dorosłość mnie dogania". To nie jest krytyka ta moja nota, tylko refleksja na temat tego jak się wszystko wokół zmienia. Jestem świadoma, że każdy potrzebuję pieniędzy i do tego dąży by żyło się mu jak najlepiej. Ogólnie to coś chyba nie zrozumiałaś mojej noty :/ albo źle coś napisałam.. Ja też rozmawiam, własnie o to chodzi, że dorosłość mnie dopada bo ja też zaczynam rozmawiać o pieniądzach, kredytach i nawet dzieciach. Zależy mi tylko na tym by mieć kiedyś wokół siebie nie tylko takich ludzi z którymi można porozmawiać o materialnych sprawach, to wszystko.. Coś za bardzo wziełaś sobie moje słowa jakbym biła do Ciebie, a ja tu nie miałam na myśli takich, którzy " wpadają właśnie w te sidła dorosłości, choć tego nie chcą." wręcz odwrotnie..

    OdpowiedzUsuń
  3. Majcia! wiem, ze nie bijesz do mnie. Nie bierz też moich słów za atak. Jesteś trochę beztroska, może każdemu tego brakuje. Pewnie każdy się wkurza, że trzeba myśleć o kasie, bo to wcale wygodne nie jest. Wiem, że Twoja notka dotyczy tego, że i Ciebie to dogania. Ale napisałaś, że 'każdy jest taki materialny"..chyba w dzisiejszych czasach inaczej się nie da, tylko jedni są mniej, inni więcej.
    Poza tym to chyba jakaś niezdrowa gorycz ze mnie bije ostatnio..nie wiem czemu. A może wiem- dąży się na co dzień do tego, co wcale nie było w moich marzeniach kiedyś.
    Menopauza, czy coo?
    Nie złość się, to dyskusja, nie atak. Szkoda, że przez klawiaturę, bo mało jest ludzi, z którymi mogłabym na ten temat pogadać. Sama wiesz..

    OdpowiedzUsuń
  4. Co do tej konwersacji powiem tyle by oglądnąć nowy film "Niemożliwe", mozna zobaczyc czy kasa w życiu jest najważniejsza... Płakałam oglądając ten film... Pokazuje ze tak naprawdę liczą sie przede wszystkim bliscy, a każda nabyta rzecz jest tylko "rzeczą"...
    Mrt.

    OdpowiedzUsuń