czwartek, 17 kwietnia 2014

światełko we wszechświecie


Witajcie
Mamy Wielki Czwartek.. Słonko dziś przygrzewa, drzewa kwitną.. Mam w końcu więcej czasu więc pisze, by pamiętać te chwile z poprzednich tygodni odnośnie praktyk w szpitalu. Jakiś czas temu praktyki odbywaliśmy na oddziale położniczym połączonym z noworodkami. Był to wyjątkowy i bardzo miły oddział.. Udało nam się wiele zobaczyć. Ogólnie to z noworodkami nie miałam za wiele do czynienia, zawsze trochę mnie przerażały, bo wydaja się być takie delikatne i kruche.. Byliśmy przy trzech porodach.. Przy pierwszym rodziła pani naturalnie. Sala porodowa, skurcze, sporo ludzi w tym my udający, że na coś się przydamy, ja akurat wkręciłam się w funkcję trzymania nogi u owej pani. I zaczęło się, skurcze, parcie, biegająca położna, krzycząca " teraz, teraz ! nabieramy powietrza ! przemy ! już ! już ! trzymamy ! dobrzeee ! odpoczywamy.." i tak kilka razy.. My stoimy przestraszeni, pani rodząca w pewnym momencie odmawia modlitwę, ja - świeczki w oczach, myślę sobie, to aż tak boli? to aż tak cierpi? Idzie kolejny skurcz, nie można go zmarnować, przemy !!! Widać, że coś wychodzi, to główka.. położna trzyma główkę, kręci w jedną, drugą stronę, po chwili wręcz wyskakuje...maleńki człowiek, z nim pełno wód, położna trzyma to dziecko, odcina pępowinę, a po chwili słychać " łeeeee ! łeeeeee ! " Patrzę na nie, patrzę na dziewczyny moje, oczy mają czerwone od łez, znowu patrzę na dziecko, wzruszam się, dociera do mnie: to jest nowe życie, nowa lampka we wszechświecie.. Niesamowite. Pielęgniarki wzięły dzieciątko, opatuliły, wysuszyły, zważyły, i poszły się nim zająć, nie było przyłożone skóra do skóry  dlatego, że był to wcześniaczek. Później czekaliśmy kilka minut na urodzenie łożyska, no i doczekaliśmy się, według lekarza było piękne ( mi tam się nie podobało ;) ) ale to wiadomo.. piękne, bo w całości, w dobrym kolorze itd. Później szycie, odpoczynek.. Wyszliśmy z tej sali porodowej niezwykle poruszeni.. To były dla mnie wyjątkowe minuty.. minuty, bo sam poród nie trwał długo, w porównaniu do kolejnego, gdzie rodziła pierworódka, i nie mogła urodzić, męczyła się ponad godzinę, ale w końcu urodziła :) Ostatnim, trzecim porodem było cesarskie cięcie, aż tak blisko w nim nie uczestniczyłam, mogliśmy stać za szybą, a ja stanęłam w drzwiach żeby więcej widzieć, ubrani byliśmy w maski, fartuchy i obserwowaliśmy ową "operację" Kobieta świadoma, fruwała na tym łóżku gdy lekarze ją cięli i po kilku minutach wyciągnęli z brzucha dziecko, ot tak, na skróty.. Wtedy już tak wielkiego wrażenia nie zrobił na mnie ten poród, ale niestety czasem jest tak, że kobieta musi mieć cesarkę, nie ma wyboru, lecz są takie, które chodzą od początku ciąży i proszą swego lekarza, by miały cesarkę, boją się bólu, wolą nic nie czuć przez czas porodu, za to później zbierają się do kupy tygodniami. Natomiast te co urodziły naturalnie nie raz w kilka godzin po już biegają po oddziale, choć tak na prawdę nie powinny. Zdecydowanie wolałabym rodzić naturalnie jakbym miała taką możliwość.. Podczas przebywania na noworodkach zaobserwowałam pewną sytuację, która dosłownie rozwaliła mnie na części pierwsze. Staliśmy wtedy wszyscy w sali noworodkowej gdzie było kilka maluchów w wózeczkach, przyszła jedna mama i wzięła swojego malucha, podeszła z nim do szyby gdzie byli zdaje się jej rodzice i ojciec dziecka, odwróciłam się, patrzę, a tata wzruszony, łzy mu spływają, taki szczęśliwy.. Mi w sekundzie łzy napłynęły do oczu i płacze jak ten bóbr, znajomi zdziwieni co mi jest, a ja płacze i się śmieje próbując wydusić coś z siebie ;)  Mężczyzna jako tata.. niesamowicie mi to imponuje! Ktoś kiedyś powiedział, że ojcem może być każdy, tatusiem nie koniecznie.. Bycie rodzicem, to takie odpowiedzialne.. Mam nadzieje, że kiedyś będę mogła doświadczyć tej roli..
Tak więc oddział położniczy będę mile wspominać, już to nie raz mówiłam, ale każdy oddział jest inny.. na tym ludzie się rodzą, jest jeden wielki fotel na którym niemalże codziennie ląduje jakieś dziecko, podczas porodu tyle na tym fotelu się dzieje, a gdy jest spokój, fotel stoi, ładny, czysty, niepozorny.. A teraz odbywam praktyki na neurologii.. Jest całkiem w porządku, ale różnice diametralne. W pierwszy dzień czmychnęłam przez udarówkę i kątem oka zobaczyłam zapaloną świecę obok zmarłej pani, i dziewczyny z innej grupy, które ją " porządkowały"... Przez neurologię przewija się więcej starszych ludzi, niż młodych, ludzi chorych na  np. stwardnienie rozsiane, rwa kulszowa, parkinson itd.. A pomyśleć, że każdy  z nas był kiedyś takim światełkiem we wszechświecie..