środa, 27 czerwca 2012

ta pierwsza

Witam,
Zacznę może zdanie od tego, że miałam bloga... Długo, bo od 2008roku, jakiś czas temu po prostu zniknął z anteny.. Wszystko poszło w wirtualny kosz.. Dlatego znalazłam się tutaj. Mam potrzebę dzielenia się swoimi myślami z innymi, szczególnie w takim momencie życia w jakim sie własnie znalazłam. Na karku już prawie 24 lata.. Kilka dni temu a dokładnie 9 czerwca, będąc w Bieszczadach, idąc na szczyt ( a dokł. Szeroki Wierch) mój ukochany pan B.. ( z którym jestem już 8 lat, a 9 czerwca wybiła własnie ósma rocznica ) oświadczył mi się.. mimo okoliczności nie spodziewałam się tego, i był to dla mnie wielki szok.. ale tą sytuacje przybliże dokładniej kiedy indziej. Na tą chwile inne emocje dominują.. mamy już 27 czerwiec.. Od trzech dni zaczęłam praktyki w szpitalu, moje pierwsze.. ( dla nowych i zapominalskich; studiuję pielęgniarstwo I rok) Pierwszy dzień był najgorszy... wdrażanie się w klimat, poznawanie swoich pacjentów, widok tych obłożnie chorych.. Jednym słowem próba odnalezienia się w tej sytuacji, gdzie to ty widzisz wszystko od kuchni, nikt Cię nie przegania ty masz biały fartuch, w którym świecimy się jak anioły, i to miłe uczucie; że mam prawo tu być i po coś tu jestem. Nogi do dupy weszło, 6 godzin latania, zero odpoczynku, żadnego posiłku.. Kobieta, która nas prowadzi pani L. mimo wszystko uważam, że fajna z niej babka, mimo chłodu bijącego od niej, i nie zabiegania o większy kontakt z nami praktykantkami. Mi wystarczy to, że traktuje nas profesjonalnie, nie jak wrogów, nie jak koleżanki, i tak powinno być. Drugi dzień mogę pominąć, bo nic się nie działo nie wyszłyśmy nawet na oddział ( a jesteśmy na kardiologii ). Dopiero dziś.. zaczęło się.. Pierwszy pampers, pierwsze karmienie.. Zawsze powtarzałam, że lubie starszych ludzi, idąc na ten kierunek myślałam, że może to takie moje widzi mi się.. że może będę spieprzać od nich i wstydzić się, ale faktycznie... ja lubie starszych ludzi. Są dla mnie takimi paputami :) ... I na prawde szkoda mi tych, którzy już nie są w stanie nic ze sobą zrobić, są zależni od drugiej osoby, widać tylko cierpienie w ich oczach, ale też taką rezygnację.. Wtedy tym bardziej czuję, że nie ważne czy ma język w kolorze musztardy, czy ciągle kaszle, czy ma napełniony pampers - trzeba temu człowiekowi pomóc, on musi czuć się dobrze. Im więcej tam siedzę tym bardziej przywiązuję się do tych ludzi.. z początku byli dla mnie zupełnie obcy, teraz widze w nich indywidualną osobę. Każdy z nich jest jakiś. Nie ważne czy ma 40 czy 80 lat, jest Jakiś. I nawet pan H, który nie jest w stanie nic sam zrobić, i często nie idzie go w ogóle zrozumieć, to dziś jakiś taki sprawniejszy, częściej oczy otwierał i jak powiedział, że chce się napić coca coli to jakoś tak śmiesznie na sali się zrobiło.. :) To jest człowiek.. a my po to tam jesteśmy żeby pomagać. Minęły dopiero trzy dni.. jak narazie sama sobą jestem zaskoczona, że tak dobrze znosze te różne widoki i w miare póki co odnajduje sie w sytuacji, oby tak dalej. Cieszy mnie to, że jutro wracam do swojego miasta, 3 dni wolnego, i widze się z moim ukochanym B :) a od poniedziałku znowu do roboty ;) Póki co spadam na filma, trzeba sie dziś wyspać bo jutro I zmiana.
Pozdrawiam i witam na nowo
M.

1 komentarz:

  1. Życie jest krótką chwilą... Jesteśmy młodzi, ale ten etap życia szybko minie i jeśli dożyjemy to i my znajdziemy się na miejscu tych biednych ludzi, oczekujący na pomoc drugiej osoby. To jest przykre, ale taka jest kolej rzeczy. Tym staruszkom, czy też młodszym z ciężką chorobą, jest trudno ponieważ tez chcieliby tak jak my - być sprawni, czy też nie prosić o butelkę wody, której nie są w stanie udźwignąć... Mrt.

    OdpowiedzUsuń